Zgodnie z obietnicą zajmiemy się teraz tym drugim narzędziem, które często uwalnia nas od konieczności wkładania wysiłku w przedsięwzięcia niekoniecznie posuwające nas do przodu.
Uprzedzam, że dla niektórych z Was, jak się głębiej zastanowicie nad tym, co przeczytacie poniżej, to wnioski mogą być kontrowersyjne, więc potraktujcie moją wypowiedź bardziej jako głos w dyskusji, niż jako prawdę absolutną :-)
Narzędzie sprowadza się do prostej wypowiedzi:

„Róbcie co chcecie, ale beze mnie”

O co w tym wszystkim chodzi?

W życiu otoczenie wielokrotnie zakłada a priori (najczęściej nie pytając nas o zdanie) naszą niejako automatyczną przynależność do różnych grup społecznych. Mam na myśli grupy od paczki nastolatków począwszy, na narodzie czy wspólnocie religijnej skończywszy. W oparciu o tę przynależność oczekuje się od nas określonego zachowania. Co ciekawe, wiele osób dość bezrefleksyjnie dopasowuje się do takich oczekiwań i w rezultacie podejmuje czasem działania, które niekoniecznie są dla nich najkorzystniejsze.
Kto z nas nie zna takiej sytuacji, kiedy np. uczestniczymy w imprezie rodzinnej, choć w głębi serca chętnie bylibyśmy gdzieś indziej? Albo kiedy robimy coś tylko dlatego, bo w danej grupie/warstwie społecznej „tak wypada”? I to nie tylko w sprawach codziennych, ale też podejmując ważne decyzje życiowe. Jeśli się nad tym zastanowimy, to może się okazać, że znajdziemy sporo takich przykładów.
Jak jeszcze rozpoznać, że nieświadomie gramy w gry, podczas których nie mamy nic cennego do wygrania? Dobrą wskazówką może też być nasze wewnętrzne poczucie dyskomfortu, czy wręcz irytacja przy robieniu różnych rzeczy. Społeczeństwo często uczy nas, że trzeba takie emocje stłumić, a przecież jest to bardzo ważna „lampka ostrzegawcza”, oznajmiająca nam że „właściwie robisz coś innego, niż chciałbyś”, względnie „prowadzisz życie odmienne od Twoich wyobrażeń”. OK, do końca szkoły średniej mieliśmy stosunkowo niewiele możliwości, aby skutecznie się od takich rzeczy „wywinąć”, ale potem, jeśli przejmiemy odpowiedzialność za nasze życie, to możemy prawie zawsze powiedzieć „Róbcie co chcecie, ale beze mnie”!! I dotyczy to niemal wszystkich zakresów tego co robimy.
Uwalniając się od takich konieczności uzyskujemy zazwyczaj mnóstwo czasu, energii i zapału, aby zająć się rzeczami, które naprawdę posuwają nas do przodu. Ja robię coś takiego rutynowo i bardzo pomaga mi to nie tylko żyć interesującym i urozmaiconym życiem, ale do tego jeszcze mieć możliwości, energię i środki, aby robić coś dobrego dla innych.

PS: Aby nie sprawiać fałszywego wrażenia, że piszący te słowa zawsze „wiedział lepiej” śpieszę z zapewnieniem, że ten opisywany powyżej błąd wystarczająco często sam popełniałem :-)