Powyższe pytanie zadaję czasem szkoleniach, które prowadzę.
Całe nasze „szkolne” życie uczono nas, że im bardziej „wyrafinowanie” (czytaj skomplikowanie, z użyciem wielu „uczonych” słów) będziemy się wyrażać, tym lepiej. Jeśli w wypracowaniu używaliśmy wielu dlugich, rozczłonkowanych zdań, to zazwyczaj dostawaliśmy wyższą ocenę. W życiu też się często zdarza, że ktoś kryje swoją niewiedzę, bądź niepewność za niezrozumiałym „naukowym” językiem, a gawiedź otwiera szeroko usta i kiwa głowami z podziwu (ale bez zrozumienia) :-)
Dodajmy do tego właściwą dla polskiej mentalności obawę przed mówieniem drugiemu człowiekowi wprost o co nam chodzi, a będziemy mieli powód, dla którego wielu z nas ma dość poważne kłopoty z przekonaniem innych, a większość prezentacji i wykładów mogło by być z powodzeniem sprzedawanym w aptekach, jako skuteczny środek na bezsenność :-)
Gorąco zalecam Wam przemyślenie tej sprawy i uważną obserwację jak robią to różni ludzie dookoła. To wszystko po to, aby wyostrzyć Wasze postrzeganie, które będzie Wam potrzebne, aby popracować nad swoją własną komunikacją.
Następnym etapem będzie staranie, aby w codziennej praktyce używać jak najprostszego i klarownego języka.
Zapamiętajcie akronim KISS czyli:

Keep
It
Short &
Simple

Jeśli będziemy dbali o to, aby nasze wypowiedzi były w miarę zwięzłe i skonstruowane prostym językiem, to na ogół ich siła przekonywania będzie większa (sprawdzone!!)
Oczywiście, tak jak powiedział Einstein „wszystko należy uprościć tak, jak to jest możliwe….. ale nie bardziej” musimy uważać, aby nie przesadzić :-)
Zdarzyło mi się kiedyś słyszeć absolwenta wyższej uczelni mówiącego „Heee???” (co miało oznaczać: „co chcesz przez to powiedzieć”). Ten osobnik posunął się trochę za daleko :-)

PS: Powyższe dotyczy specjalnie naszych wypowiedzi mówionych. Jeśli chodzi o wyrażanie się na piśmie, to sam dopiero nad sobą pracuję :-)