Własnie wracam z krótkiego, aczkolwiek bardzo udanego wypadu do jednego z moich ulubionych polskich miast – Wrocławia. Z powodów logistyczno-terminowych musiałem mimo bardzo napiętego kalendarza w obie strony pojechać tam ekspresem, co oznaczało 6 godzin jazdy w jedną stronę, nocleg na miejscu i 6 godzin jazdy z powrotem do Berlina. I to wszystko po to, aby przez 2 godziny porozmawiać z teamem klienta, z którym tworzę wyjątkowy pod względem skuteczności system treningu jego managerów. Ktoś, kto zna moje normalne stawki godzinowe mógłby się popukać w czoło na widok 12 godzin spędzonych „bezproduktywnie” w pociągu (plus nocleg) i zapyta, czy nie można tego było załatwic mailem, albo telekonferencją. Można było i generalnie wiele rzeczy tak załatwiamy. Od czasu do czasu dobrze jest jednak spotkać się i porozmawiać osobiście. To wspaniałe odczucie usiąść przy stole z fantastycznymi, pełnymi energii i kompetencji młodymi ludźmi, po czym wspólnie nakręcać się pomysłami, jak stworzyć system, który wesprze ich dużą, odnoszącą sukcesy firmę w dalszym rozwoju! Pisałem ostatnio o tej „extra mili„, w takim przypadku gotów jestem przejść tych mil kilkanaście :-)
„Fun factor” jest w tym przypadku ogromny i to liczy się co najmniej tak samo jak pieniądze. Oprócz tego zapewne wszyscy nabraliśmy jeszcze wiecej wzajemnego zaufania do naszych zdolności i umiejętności, a to przełoży się niewątpliwie na rezultat końcowy wspólnych przedsięwzięć.
Dlaczego o tym piszę?
Są dwa powody.
Jeden, to chcę, abysmy sobie uświadomili, że wszelkie te nowoczesne metody komunikacji (komórki, mail, czat, blogi i fora internetowe) nigdy nie dościgną w skuteczności dobrego kontaktu z żywym czlowiekiem. Dotyczy to zresztą też tego blogu, który jest tylko namiastką tego, co możliwe jest w bezpośrednim kontakcie, stad moje permanentne zaproszenie do omówienia się na małą dyskusję, z którego zresztą już kilku czytelników skorzystało.
Drugi to pytanie do Was: Spójrzcie na waszych klientów (wszystko jedno, czy macie jednego np. pracodawcę, czy też wielu) i zastanówcie się jaki jest „fun factor” we współpracy z nimi. Jeśli nie jest zbyt wysoki, to co robicie, aby co najmniej długoterminowo zasłużyć sobie na lepszych? Bo co do tego, że i w Polsce są bardzo dobre firmy, to nie ma wątpliwości, a to pozbawia wygodnej wymówki :-)

Napisane w pociągu między Wrocławiem a Berlinem